Tu na chwilę
Nie pisałam tutaj, bo po co dublować wpisy.
Nic się właściwie nie dzieje. Tego lata widzę wyraźnie, że jestem w dużym stopniu uzależniona od Mojego. Nie wyjechałam nigdzie sama, a z Nim nie mogłam, bo jest zawalony pracą. Akurat nabrał zleceń na wakacje i "nie ma czasu". Mogłabym, oczywiście, pojechać gdzieś sama, ale to średnia przyjemność. Lubię swoją radość podróżowania dzielić z Moim. Jak mówią, radość się mnoży, gdy dzieli się nią z kimś, zwłaszcza kimś Bliskim.
Koleżanki , nawet bliskie, owszem, mam. Ale zawsze jeździłam z Moim, nie wypracowałam sobie takich kontaktów, żeby jeździć z koleżankami. Ona już mają swoje, inne koleżanki na wyjazdy. Więc pozostaje mi samotne podróżowanie. A przeważnie na wyjazdy zorganizowane trzeba mieć parę (albo kasę na "jedynkę"). A mnie szkoda kasy, nie mam jej aż tak dużo. Mogę sobie pojechać sama do SPA na 2-3 dni, robiłam tak już wcześniej. Mogę pojechać promem na wycieczkę do Szwecji, też na taki krótki wypad. I kto wie, może się zdecyduję, ale pogoda we wrześniu w Szwecji może mnie rozczarować.
Opiekowałam się tydzień rocznym wnusiem. To było wspaniałe doświadczenie. Czułam się przydatna i odmłodniałam, Taki kochany, pogodny maluszek. I gdyby nie to, że nie wolno mi dźwigać, to mogłabym się nim zajmować jeszcze. Nadal się zajmę, jeśli tylko będę potrzebna.
Być przydatną dla innych, potrzebną, to w końcu sens życia. I rozumiem samotną znajomą, która odwiedza schronisko dla zwierząt i wyprowadza pieski na spacer. Sprawia, że to niełatwe szare psie życie nabiera troszkę kolorku, a ona czuje się potrzebna..
Ja karmię 3 koty. Nie wiem nawet, czy bezdomne, czy tylko zaniedbane przez właścicieli. Wiadomo, zawsze mogą zjeść. Jeden jest dziki na pewno, boi się wszystkich i wszystkiego. Koteczka z kolei jest stara, bez zębów, niedowidzi, kiepsko słyszy, muszę jej miskę podstawić pod nos i jeszcze pilnować, żeby te dwa kocurki jej nie odgoniły od miski i jej nie wyjadły. Trzeci kocurek, to samiec alfa, był piękny, jak z reklamy Wiskas, ale na wiosnę bardzo zmarniał. Może za bardzo uganiał się za "paniami", może go robaki gryzą? Czy ja mam im podać środki przeciw robakom? Nic o nich nie wiem, poza tym, że cale dnie przebywają w pobliżu mojego domu, a na noc gdzieś znikają. Lubię je głaskać, one bardzo chętnie pozwalają się głaskać, łaszą się , ocierają o nogi, nawet ten wiecznie wystraszony. Wiem, dają się głaskać, łaskawie, oczekując jedzonka w zamian. To koty, manipulują mną, jak chcą 😉 A ja im na to pozwalam. Do domu nie wezmę, jeśli już, to tę staruszkę. Ale...Mój nie chce kota w domu i ja to rozumiem. Poprzedniego kota też nie chciał, a ja i tak wzięłam małe kocię do domu. I była z nami moje ukochana Szmatka 17 lat. A Mój nie przekonał się do niej przez wszystkie te lata. Po prostu ignorował jej obecność, a ona nie narzucała mu się. Była moja, a raczej ja byłam jej 😊 Od dwóch lat jej nie ma. Ale przyroda nie lubi pustki. Koty wyczuły, że potrzebuję się nimi zaopiekować. I przychodzą, a ja się nimi przejmuję. A tak bardzo nie chciałam się już angażować emocjonalnie. Bo te ostateczne rozstania bardzo bolą. Teraz sobie powtarzam, że nie przywiązuję się bardzo, że to nie moje koty. Ale jak któregoś nie ma przez dzień czy dwa, to już się martwię, przeżywam. Nic nie poradzę.
We wrześniu wyjadę z Moim, będę miała swoje wakacje. Oby tylko sytuacja epidemiologiczna nie pokrzyżowała nam planów. Mam nadzieję, że się uda, że znów "nakarmię" mój mózg nowymi wrażeniami, dostarczę nowych wspomnień. Zamiast ciuchów, przedmiotów - kolekcjonuję miejsca i wspomnienia. Tego nikt mi nie odbierze. No chyba, że Alzheimer😀
Komentarze
Prześlij komentarz