Rok minął

 Minął ten dziwny rok, covidowy. Zaszczepiliśmy się rodzinnie, a jakże. W 2020 nie zachorowaliśmy, a w tym dopiero minionym chyba tak. Piszę "chyba", bo w sumie nie zrobiliśmy testów, nie chcąc żyć w "areszcie domowym". Ja rozumiem obostrzenia, sankcje, restrykcje, ale jak ktoś (Polak) nie chce przestrzegać kwarantanny, nie chce być uwięziony w domu, to sankcje, groźby niekoniecznie go powstrzymają. Co innego samoświadomość i samoizolacja. Poszłam do sklepu dopiero 10 dni po pojawieniu się objawów choroby, z maseczką i w jednorazowych rękawiczkach, w sklepie samoobsługowym, prawie bezludnym (na wsi). Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, zimno, mokro. I Mimo szczepienia "coś" mnie dopadło. W tym czasie u szwagra stwierdzono w teście wynik dodatni ( w związku z planowanym zabiegiem chirurgicznym, zabieg odwołano, drugi raz, to równie niebezpieczne, jak covid, a może nawet niebezpieczniejsze). A moją teściową po udarze "zamknięto" na oddziale covidowym. I zmarła tam, po dwóch tygodniach leżenie bez świadomości. Czy zmarła na covid, czy na udar? Lekarze nie byli pewni. A śmierć dopadła mamę w Wigilię. Można sobie wyobrazić, że te Święta były inne niż wszystkie pozostałe. Bo i przygotowania do Świąt nie były radosne, a bardziej wymuszone, z obowiązku. No a na Nowy Rok też nie wypiliśmy toastu, bo  nadal gardła nas bolły.

Przecież nie mogę wierzyć w gusła, że jaki Nowy Rok, taki cały rok! I jak tu mieć nadzieję, radość w sercu, miłość do ludzi. Jak tu ciągle wierzyć w dobrostan, kiedy się jest sceptyczką i malkontentką?

Ale nieciekawie się żyje bez żadnych marzeń, bez planów na choćby najbliższe miesiące. Co to za życie, z ciągłym lękiem przed życiem, przed kolejnymi dniami? Jak wykrzesać z siebie optymizm, jak znaleźć jakiś cel, dla którego warto żyć?

Dalekie podróże mi zabrano. Nawet gdybym  ciułała grosze na te wszystkie wyjazdy, nawet gdybym mogła sobie pozwolić na realizację dawnych marzeń, to wirus zamyka granice, a sił coraz mniej. W końcu i chęci zabraknie. Jeszcze tli się we mnie nadzieja, że zobaczę kilka pięknych miejsc, do których do tej pory nie dotarłam. A może wrócę do miejsc, które mnie zauroczyły? A może nie warto wracać? Może te miejsca już się zmieniły i mnie rozczarują?

Agatha Christie w swojej autobiografii potrafiła powiedzieć, które miejsca były dla niej najpiękniejsze, a poznała prawie cały świat. Ja nie potrafię wybrać. Wszystkie podróże starałam się tek zaplanować, żeby znaleźć się w pięknych miejscach. Z nostalgią wspominam Sardynię i niezwykły Arbatax, mam w oczach majestatyczną Guadianę na pograniczu Portugalii i Hiszpanii. I śliczne góry Anaga na Teneryfie, i leniwą szeroką Swan River w Zachodniej Australii, i cudownie ciepłe morze na Sumbawa. A przecież pięknie było też na Srebrnym Wybrzeżu i nad Żyrondą, na wzgórzach Toskanii i w Turyngii. No i z zimniejszych klimatów w pamięci pozostanie Środkowa Szwecja, z lasami pełnymi jagód i borówek, z prawdziwkami, które wysypały sie dosłownie z dnia na dzień, z jeziorem tak czystym (i zimnym), że daleko od brzegi widać było dno. I Szkocja ze swoimi wrzosowiskami w kilku kolorach różu i fioletu, z przepięknymi ogrodami przyzamkowymi. Świat jest piękny i tak różnorodny :) I ostatnie odkrycia - Austria i dolina Dunaju, a potem przedalpejski Salzburski kraj. Piękne:)

A ile pięknych miast widziałam! Kocham stare miasta, ale Kuala Lumpur też było zachwycające, ze swymi nowoczesnymi drapaczami chmur i z pięknym ogrodem botanicznym. Wielkie miasta, małe miasteczka, światowej sławy i całkiem nieznane. 

Miałam dawniej takie ambicje, żeby poznać wszystkie stolice europejskie. Ale nagle państw zaczęło przybywać i ilość stolic wzrosła;) Znam Pragę (jedno z moich ulubionych miast), ale w Bratysławie tylko nocowałam przejazdem, dawno temu (czyli niezaliczona stolica). W Belgradzie byłam (jako dziecko, ale jednak), byłam też w Lublanie, ale w Zagrzebiu, Sarajewie, Podgoricy - już nie ;)

Moskwę  znam (byłam kilkukrotnie), ale w Kiszyniowie ani w Mińsku nie byłam. 

Na pewno chciałabym jeszcze zobaczyć Amsterdam i Brukselę, może Dublin, Madryt. I Rejkiawik, ale miasto tylko przy okazji , bo najbardziej chcę zobaczyć islandzkie krajobrazy i wodospady :)

Islandia jest droga. Ale może uda się zrealizować to marzenie? Może wirus w końcu przejdzie w fazę uśpioną na dłużej. Może zobaczę zorzę polarną? Takie marzenia, niezależne tylko ode mnie. 

Niech ten Nowy Rok będzie łaskawy dla moje rodziny i dla mnie. I spróbuję nie martwić się na zapas. I być bardziej wyrozumiała dla ludzi i ich słabości. Mniej krytyki, więcej życzliwości. To nie noworoczne postanowienia, to program na pełniejsze życie.


Komentarze

Popularne posty