Urażanie

 Nigdy nie wiadomo, co kogo może urazić. I z pewnością zależy to od doświadczeń życiowych "urażonego". Ostatnio się dowiedziałam od S., że kilka razy uraziłam jego panią, bo powiedziałam coś o jej pulchności. To bardzo ładna dziewczyna, ma zgrabne długie nogi, ale i ona i S. zdecydowanie powinni zadbać o zmniejszenie wagi, dla swojego zdrowia. Tego przecież  głośno nie powiedziałam. No i powiedziałam o tej pulchności żartem, nie mając absolutnie nic złego na myśli (może jednak chciałam przekazać, że warto pomyśleć o jakiejś diecie dla zdrowia). Oczywiście Y. nie dała po sobie poznać, że ją dotknęłam. Tylko S. mi uświadomił, że sobie "grabię" i psuję stosunki w rodzinie. Ja taka po prostu jestem! Nie kalkuluję, co powiedzieć, nie przygotowuję sobie scenariusza na spotkanie z kimkolwiek, czasem na pewno "palnę " coś bez zastanowienia. Jestem taka niefrasobliwa w gronie rodziny, po prostu czuję się swobodnie w swoim domu, ze swoimi ludźmi , a potem na przykład osoby, które mnie prawie nie znają (zbyt rzadkie kontakty), wymyślają sobie, jaka to ja wredna jestem. 

Czyli znów muszę się cenzurować i uważać co komu, kiedy i jak mówię. Czy to wykonalne?

Może to i prawda, że jako wychuchana jedynaczka, ze szczęśliwego domu, ze stabilnym poczuciem własnej wartości, nie obrażam się z byle powodu, urazić może mnie tylko jawna zniewaga, celowa chęć zrobienia mi przykrości. Wtedy boli bardzo. I nie to, że stwierdzenia są "wyssane z palca", tylko, że dałam sie zwieść grzecznym uśmiechom i udawanej sympatii, że moja intuicja mnie zawiodła.
Ja przecież nigdy celowo nie chciałam zrobić przykrości nikomu z moich bliskich, zawsze traktowałam synowe z życzliwością, szczęśliwa szczęściem moich synów. Potrzeba było lat, żeby jedna z nich to zrozumiała. Dziękuję losowi za to. 
I nie jest tak, że to mnie "się coś wydaje".  Ja tę niechęć czuję (gdy jest). Mam pewną intuicję (do empatii jeszcze daleko) i wyczuwam czyjeś nastroje i nastawienie w stosunku do mnie. Jeśli sie daję zwieść uprzejmości, uśmiechom, to tylko dlatego, że bardzo chcę brać je za dobrą monetę. Gdy się zawodzę (bardzo rzadko, ale jednak), to długo trwa, zanim sobie z taką sytuacją poradzę i przetrawię.

Mój powiedział, że każdy może się obrazić o co chce, urazić kogoś może cokolwiek  (jak z tą obrazą uczuć religijnych). Nie mamy wpływu na to, co kogo obraża, uraża, jeśli nie było naszą intencją obrażenie, urażenie kogokolwiek. 
I albo zostanę zaakceptowana taka, jaka jestem, albo porozumienia nie będzie,  I tak to zostawmy.

Komentarze

Popularne posty