Jak wyrzut sumienia
Na mojej poczcie wp, pełnej reklam, stale pojawia mi sie twarz małego Marcelka, chorego na nowotwór, jego niebieskie oczy, twarz tak bardzo podobne do mojego wnuczka. To "reklama" fundacji "siepomaga". Ja już mu pomogłam (3 razy, taka nieodporna jestem). Taki mam stan ducha, że jak widzę to zdjęcie, to dziecko, to zaraz płaczę. Nie jestem milionerką, nie jestem w stanie więcej pomagać. Ale serce mnie boli. Chyba wolałabym nie widzieć tych (i takich) powiadomień. Mam zbyt miękkie serce, a całemu światu nie pomogę. W zeszłym roku przyszło podsumowanie moich wpłat, do odliczenia od podatku. Mój jest przeciwny takiemu pomaganiu, uważa, że to naciąganie naiwnych, "wie swoje". Z obawą podałam mu tę kwotę w zeszłym roku. Oczywiście wygadywał. W tym roku jest przeszło 2 razy tyle. Myślę sobie tylko "jak ja mu to powiem? chyba musiałabym się sama rozliczać" ;) Niby moje pieniądze, niby mogę z nimi robić, co chcę. A jednak zaraz Mój mi uświadomi, że za te "wyrzucone" pieniądze mielibyśmy jakiś tygodniowy wyjazd. Może. Ale, jaka to satysfakcja, jaka ulga, gdy się dowiaduję, że mój "podopieczny" dostał nowa szansę na życie ("ziarko do ziarka"). Na przykład dziecinka, w której składkę się zaangażowałam, mieszka 15 km od nas, chora na SMA (dziecięcy zanik mięśni) , po dwóch latach uskładała 7 mln! na terapię genową (w Lublinie ją podają), gdzie chory gen zostanie "wycięty", a wstawiony zostanie ten prawidłowy i dziecko będzie normalnie żyć (mam nadzieję). Jak czuje się rodzic, który patrzy na swoje umierające dziecko i nie jest w stanie mu pomóc nie dlatego, że nie ma lekarstwa, tylko dlatego, że nie stać go na lekarstwo, operację, terapię? Można próbować ulżyć w chorobie, gdy nie ma lekarstwa i modlić sie do "wszystkich świętych" o jak najmniejsze cierpienie. Ale gdy jest możliwość pomocy, tylko pieniądze stoją na przeszkodzie, a raczej ich brak? Nie wiem, szukałabym pomocy u samego diabła...Wiem, że trudny temat poruszam, ale to zdjęcie, te oczy stale na mnie patrzą. Jak wyrzut sumienia. Z Moim o tym nie porozmawiam, on nie ma empatii, niestety. I nie chce wydawać swoich (wspólnych naszych) uczciwie i ciężko zarobionych pieniędzy, na obcych. Chociaż rodzinie, dzieciom swoim, wnukom nigdy nie odmówi pomocy.
Podobno nie ma bezinteresowności. Nawet pomagając, wydawałoby się, bezinteresownie, mamy z tego jakiś "zysk". Że niby czujemy się lepszymi ludźmi, gdy pomagamy słabszym, biedniejszym, chorym(?). A czasem pomagając tym potrzebującym "odpukujemy w niemalowane drewno", żeby nas nic złego nie dotknęło. oddychamy z ulgą, że to nie nasz problem.
Ale ja się przejmuję, Ja czuję ból tych biednych rodziców tych wszystkich chorych dzieci.
A teraz jeszcze wojna! I ta umęczona Ukraina. I ci niczemu niewinni ludzie w obliczu okrucieństwa i bezsensu wojny. Jak tu pozostać obojętnym? Nic z tego nie mam, tylko ból.
Dostałam "przesyłkę" na smartfon: ukraiński hymn grany na skrzypcach na szerokiej łące (stepie?) przez młodą dziewczynę. I ciąg skojarzeń. Że ten hymn ma melodię naszych biesiadnych "Sokołów". I że przecież znam ze 20 ludowych piosenek ukraińskich, że pierwszych dwóch nauczyła mnie przemiła pani pilotka - przewodniczka, gdy w liceum wybrałam się na szkolną wycieczkę do Kijowa i Moskwy. Przeszło pół wieku pamiętam te piosenki, melodię, wiadomo, ale słowa też utkwiły w pamięci, jak memy. Zapadły głęboko w pamięć, widocznie chciałam je zapamiętać :) To "Cwite teren" i "Oj czij to kiń stoić" ("Kwitnie tarnina" i "Oj czyj to koń stoi"). Tę drugą piosenkę śpiewał na filmie "Ogniem i Mieczem" Bohun (głosem Ukraińca Jurija Tokara).
https://www.youtube.com/watch?v=5f0HH0x1WvI
I tyle wspomnień napłynęło. Moi ukraińscy przyjaciele ze studenckich czasów, co z nim? Jednej przyjaciółki już nie ma, nie dożyła bombardowania jej rodzinnego Izjuma, Druga w Odessie. Może zdążyła pojechać do syna do Berlina? Nie zapytałam, ze strachu... Biedna moja Ukraina...
P.s. Link działa po przekopiowaniu. Inaczej nie umiałam.
Nie jestem w stanie zrozumieć, co przeżywasz Haneczko. Ja nikogo bliskiego, znajomego tam nie mam. Cała moja rodzina, z jednej strony, jeszcze w pierwszych latach wojny opuściła te tereny. Ale sentyment i serce zostało.
OdpowiedzUsuńA co do pomagania innym, to trzeba się chyba porozumieć. Chyba masz jakieś zaskórniaki? Trudno mi coś konkretnego doradzić. Jestem sama i nikt mi do portfela nie zagląda:))) Jedna z dobrych stron życie w pojedynkę. Ale czy tak do końca jest różowo ;(((
Pozdrawiam wiosennie z zielonych, wiosennych stronek
Sama podejmuję decyzje finansowe, w końcu mam swoją emeryturę ;) Ale rozliczamy się wspólnie. W tym roku trochę odpuściłam z pomocą, całemu światu nie pomogę. Trudno...
Usuń