Dzień Kobiet
Dziś naprawdę miałam Święto. Moja Gwiazdeczka odwiedziła mnie na wsi, w naszym domu. Nie była tu chyba ze 3,5 roku! W końcu mój syn się zdecydował, odważył. Oczywiście za plecami tej "swojej". Gwiazdeczka jest teraz cudna bez tych swoich górnych ząbków. Taki czas, tylko, że wypadły cztery naraz i wygląda zabawnie, no i troszkę sepleni. Syn dał mi 3 piękne pąsowe róże. Trzeci synek dzwonił, drugi chyba nie uważa dzwonienia za konieczne. Jaka ja tam "kobieta", mama jestem i tyle ;) I nie ma sprawy.
A Mój, zajęty poza domem pół dnia, dał mi bukiet naszych forsycji, który dla mnie uciął (na moje życzenie, nie chciałam, żeby biegał po kwiaty). Wiem, że jestem jego Kobietą i bez bukietu róż(na Walentynki dostałam jedną, ale wielką i dłuugą pąsową różę, która stała w wazonie prawie 2 tygodnie!). No i wziął mnie do restauracji na obiad, żebym miała święto i nie musiała myśleć o obiedzie. Raz na jakiś czas to miła odmiana. Skończyłam czytać też kolejny kryminał Chmielarza, z komisarzem Mortką. Satysfakcjonujący. Taki, który po przeczytaniu sprawia, że człowiek czuje się jak "najedzony".
Komentarze
Prześlij komentarz