Tydzień z głowy
Miałam wrażenie, że trochę czasu minęło od ostatniego wpisu. a to raptem tydzień! Ale ten tydzień, za sprawą nerwów, wydłużył się ponad miarę. Denerwowałam się, przeżywałam badanie, a okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Przecież, zapomniałam, u nas musi się wszystko "odleżeć", a raczej odwlec. Pewnie jest zbyt mało osób (lekarzy) do opisywania wyników badań obrazowych. Słyszałam, że zdalnie robią to lekarze z całej Polski. I to trwa, przeszło tydzień. Gdybym miała "lekarza prowadzącego", to on zobaczyłby obraz w swoim komputerze i miałabym jakieś pojęcie, co ze mną dalej. A tak będę się "wpychać" do człowieka, wypraszać, pytać, czy przyjmie mnie poza kolejnością. Jak ja nie znoszę takich sytuacji!! W końcu kiedyś mnie przyjmie. Ale jeśli on przyjmuje tylko raz w tygodniu, to ten mój kolejny (ewentualny) raz byłby dopiero tuż przed długim weekendem. Może przyjmuje? A może robi sobie długi weekend? Ech, a ja nie mam się denerwować ...😕
Z milszych spraw, to odwiedził nas wnuś, Najstarszy. Wyjeżdża, z zamiarem na rok, do Holandii. Dobrze go było zobaczyć. Od stycznia go nie widziałam. Całe swoje dotychczasowe życie przestawił do góry nogami. Pieniądze! To w jego ocenie najważniejszy cel życia. Ale co ja wiem. Może na obecne czasy za pieniądze można sobie nawet zdrowie kupić? Ale taki Kulczyk, taki Jobs i wielu innych bardzo bogatych ludzi nie było ani szczęśliwych, ani nie kupiło sobie życia.
Można gonić za pieniędzmi, ale nie umiejąc wiele, nie można oczekiwać kokosów. Sama, nawet ciężka, praca nie wystarczy. Trzeba jeszcze coś umieć, znać się na czymś, na czym nie zna się przeciętny "koleś". "Robienie" pieniędzy nie może być celem. Trzeba mieć inny cel, zarabiać, żeby ten cel zrealizować.
Gdy my z Moim wchodziliśmy we wspólne życie, to celem pierwszym było samodzielne mieszkanie . To był realny cel, bo dzięki moim rodzicom miałam książeczkę mieszkaniową i czekałam na przydział spółdzielczego mieszkania. A pierwsza własna kawalerka 18 m kw. jawiła nam się apartamentem😉. Nie każdy mógł mieć swoje mieszkanie. Niektórzy byli zdani na pokój w mieszkaniu rodziców.
Wychowana w dwóch pokojach nie marzyłam o pałacu. Ja w tych dwóch pokojach miałam swój pokój, luksus tamtych czasów. Nie było balkonu, nie było windy i o tym po cichu marzyłam. I doczekałam się ! 3 pokoje w nowym bloku, z windą i długą loggią. Z przepięknym widokiem na całe miasto. I bez żadnych obcych "oczu" w pobliżu (bo blok był ostatnim budynkiem, "wystającym" poza osiedle 😀).
A Mój chciał więcej. Na uczelni zarabiało się wtedy dość mizernie (nawet z doktoratem). Więc zmiana pracy na międzynarodową firmę. Z naprawdę dobrymi pieniędzmi. A jeszcze w międzyczasie wyjazd do NRD na budowę elektrowni atomowej (i trochę więcej pieniędzy). Po kilku latach pracy na kierowniczym stanowisku, wystarczyło pieniędzy na kupno działki budowlanej na naszej wsi. A potem, znów po paru latach (bo nam się nie spieszyło, no i najmłodszy jeszcze chodził do szkoły) zaczęła się budowa domu na wsi. To było marzenie Mojego. Dom zbudowali fachowcy, murarze. dach też zrobili dekarze. Ale całe wykończenie, elektrykę, wodę i kanalizację, malowanie, kafelki, to wszystko Mój i synkowie. Teraz na stare lata korzystamy z plonów naszej pracy.
Każdy ma swoje wyobrażenie o samodzielnym życiu. Trzeba w młodym wieku odpowiedzieć sobie na parę pytań (np. jak wyobrażasz sobie swoje życie za 10 lat), żeby starać się do czegoś dążyć, mieć swój cel. Samo "robienie pieniędzy" codzienną ciężką pracą nie wystarczy do życia. Życie może być pracą, ale tylko wtedy, gdy ta praca daje satysfakcję, przynosi zadowolenie i jeszcze daje pieniądze. Same pieniądze, bez zadowolenia, musiałyby chyba być ogromne, żeby zmuszać się codziennie do robienia czegoś, czego się nie lubi . A praca, ta legalna, uczciwa, to przecież większość naszego życia. Jednak warto mieć coś jeszcze poza pracą. Warto mieć hobby, warto mieć marzenia. Najwspanialej jest, gdy praca jest jednocześnie pasją życia. Mój tato tak właśnie miał. I był szczęśliwym człowiekiem.
Ja miałam łatwiej, mogłam pracować dla przyjemności (bardzo lubiłam swoją pracę ze studentami). Miałam męża (mam męża), który dbał, żeby niczego rodzinie nie brakowało. Miałam też cudownych rodziców, na których zawsze mogliśmy liczyć. Rodzina jest ważna. Dla mnie akurat najważniejsza. No, ale ludzie single też bywają szczęśliwi. Wtedy jednak muszą mieć sprawdzonych przyjaciół. Człowiek jest "zwierzęciem" społecznym, nie może żyć sam, w próżni.
Chciałabym, żeby moim wnukom układało się wszystko jak najpomyślniej. Żeby ich wybory były celne, żeby świat ich nie zawiódł, żeby byli zdrowi i żeby byli szczęśliwi.
Komentarze
Prześlij komentarz